Koncert
Queen-Wroclaw.blogspot.com

czwartek, 12 lipca 2012

Zdjęcia fanów

Ty też możesz przysłać swoje koncertowe zdjęcia na adres admin.admin@o2.pl, a ja opublikuje je na tym blogu. Nie zapomnij w emailu wyrazić zgody na publikację, oraz dodać autora (np. Twoje imię i nazwisko, link, pseudonim)

fot.: Grzegorz Rychlewicz

fot.: Grzegorz Rychlewicz

fot.: Grzegorz Rychlewicz

fot.: Grzegorz Rychlewicz


Ty też możesz przysłać swoje koncertowe zdjęcia na adres admin.admin@o2.pl, a ja opublikuje je na tym blogu. Nie zapomnij w emailu wyrazić zgody na publikację, oraz dodać autora (np. Twoje imię i nazwisko, link, pseudonim). 

wtorek, 10 lipca 2012

Brian po polsku i LOML

poniedziałek, 9 lipca 2012

Komuś chyba udało się zdobyc autograf



źródło: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2965490116004&set=a.2941162387826.99684.1824183515&type=1&theater

Ciekawe, koncertowe zdjęcie...

żródło: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=415793175125719&set=a.162438263794546.28205.100000851211862&type=1&theater

Przed i na - subiektywnie o koncercie Queen we Wrocławiu


Zaczęło się pod koniec kwietnia, kiedy to świat obiegła informacja, że w Polsce zagra zespół Queen. Niesamowite uczucie na samą myśl i być może jedyna szansa na zobaczenie na żywo pozostałości po starym Queen. W pierwszych sekundach, minutach – Tak jadę, na pewno, muszę tam być…. Kiedy ochłonąłem i dotarło do mnie, że grają z jakimś Lambertem, zacząłem mieć wątpliwości. Kiedy go zobaczyłem, kiedy trochę o nim poczytałem, zacząłem mieć dylemat. Niektórzy czekali na ten koncert kilkanaście, kilkadziesiąt lat a mnie spotkało to tak stosunkowo szybko.

100zł za bilet na końcu trybun, albo 160 i stać na płycie, blisko sceny… W sumie to jeszcze nie wiem czy jadę… Zasięgnąłem opinii od „prawdziwych fanów”, tych bardziej maniakalnych ode mnie, starszych stażem i bardziej doświadczonych. Nie potrzeba było długo czekać, głupi bym był gdyby mnie tam nie było. I chociaż opinie fanów, tych mniejszych i tych większych były bardzo zróżnicowane, to przeważała nienawiść do Lamberta. I ja też sceptyczne podchodziłem do tego wyboru.

Na samym początku maja kupiłem bilety, na które czekałem i czekałem i czekałem, każdego ranka, aż do południa. A oni tak odwlekali, przeciągali, aż przyszły, ostatniego dnia maja… W sieci krążyło coraz więcej informacji, coraz to nowe news’y, komentarze, wywiady, plany, schematy, mapki mnóstwo konkursów… Sam miałem okazję wziąć udział w kilku, co więcej, w tym organizowanym przez PFQ, wygrałem bilet. Ich zadanie konkursowe bardzo mi się spodobało.

Pozostało się spakować i w autobus… Kilka godzin przed we Wrocławiu, przejście obok hotelu Monopol i grupy fanów czekającej na zespół i prosto do klimatyzowanego tramwaju T1, który zawiózł mnie i mnóstwo innych spoconych osób w koszulkach Queen prosto pod nowy, wrocławski stadion miejski. Przede mną wielka promocyjna brama i gdzieś w oddali, też dość spory, (jak potem się okazało) owinięty w szare szaty, stadion. Miło powitany przez panią w dziko zielonej kamizelce i obmacany przez dwa razy większego ode mnie pana, czułem, że zbliżałem się do miejsca koncertu.

Obszedłem to wielkie, szare, chyba aż 1,5 raza, zobaczyłem stoisko z bigosem i fanowskimi koszulkami po 80 zł. To mnie zmotywowało by wreszcie wejść do środka. Poczułem się jak na festynie rodzinnym. Pełno ubranych stosownie do swojego wieku babć i innych dziwnie niepasujących do tego miejsca ludzi z hot-dogami, piwem i wielkimi kubkami z reklamą coca-coli. Pomyślałem sobie, że to tylko ciekawscy i zanim wybije 21 pójdą sobie a zamiast nich wejdą ci bardziej przypominający fanów Queen. Cóż, wyłożyłem się w cieniu na płycie i słuchałem błyskotliwych dowcipów prowadzącego… Chociaż te wobec VIPów nawet mnie się podobały…

Ktoś zaczął grać. Gdybym wiedział, że po północy tak strasznie będą bolały mnie nogi, to bym się nie podnosił… Starałem się ich nie słuchać. Rozbawiła mnie ich perkusja, która była jak mała kropeczka na tle tej wielkiej, tajemniczej, jeszcze przykrytej czarną folią… Potem usłyszałem coś, co znałem. Bardzo smutno mi się zrobiło, jak sobie wyobraziłem, że oni obchodzą tak swoje wszystkie urodziny…. W sumie cała płyta była smutna… a właściwie 1/3, bo tylko na tyle była wypełniona.

Potem na scenę weszli jacyś szaleńcy. Na szczęście zrobiłem sobie przerwę, napiłem się wody za 7zł i skorzystałem z nienajgorszych, stadionowych toalet. Na zewnątrz powietrze było o wiele bardziej świeże. Głównie dzięki deszczu, który wywołał niemałe emocje na płycie. Jestem prawie pewien, że niektórzy, ci, którzy zapomnieli parasola, albo foliowego płaszcza wnieśli skargi do organizatorów, że nie zadaszono stadionu…

Po 20 festyn niestety się jeszcze nie zakończył. Czym prędzej zmierzałem w kierunku sceny, najpierw od lewej, potem od prawej, znów od lewej, aż wreszcie dzięki metodą, których nie ujawnię udało mi się dostać do 3. rzędu ludzkiego, przed sceną. Było to chyba jedno z lepszych miejsc (po za tymi przed barierkami), jakie mogłem dostać na płycie. Scena widoczna, telebim z boku, jest dobrze.

Na scenę wbiega stado czarnych mrówek, zwanych technikami. Zaczęli odsłaniać wielką perkusję z napisem Queen. Niesamowite uczucie. I sądząc po krzykach, chyba nie tylko dla mnie. Poczułem, że jestem w odpowiednim miejscu i czekają mnie chwile, których na pewno nie zapomnę.

Najpierw jeszcze, oświetlenie Queen zawstydziło te kilka reflektorów, które mrugało dziś przy okazji innych grajków. Potem coś wielkiego z góry zaczęło się obniżać, miałem dziwne uczucie, że to będzie kurtyna. I była, ale nie byle jaka. Ogromne logo Queen przysłoniło całą scenę. Nawet na niebie zrobiło się jakoś ciemniej. Królowa włączyła światła, czułem, że są blisko. I nagle jak trzask pioruna – FLASH, jeszcze nigdy się tak nie cieszyłem słysząc ten kawałek. Kurtyna jakby się urwała i w ciągu sekundy znikła odsłaniając zadymioną scenę. Widzę Brian’a, widzę perkusję i nawet Adam, który trochę mnie przekonał po występnie w Kijowie, tutaj też mnie ucieszył.

Zaczęli od Seven Seas of Rhye, potem jeszcze KYA, ale kontaktować zacząłem dopiero przy zupełnie nie przekonującej mnie wersji WWRY. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że to, co widzę, to nie monitor komputera, że ta wielka, siwa czupryna jest kilkanaście metrów ode mnie. Tak, Brian cieszył mnie najbardziej.

Tylko przed sceną jakoś pusto. Miałem wrażenie, że na Golden Circle wciąż trwa festyn. Ludzie chodzili w tę i z powrotem (i tak przez cały koncert), bardziej cieszyli się z podbijania piłki, niż... Coż. Nie widziałem jeszcze płyty z perspektywy sceny, ale te pustki musiały dziwnie wyglądać.

Na muzyce podobno się nie znam, więc nie mnie oceniać. Muzyki na pewno słucham i ją czuję bardziej niż przeciętny śmiertelnik. Trzeba przyznać Rogerowi fantastyczne wykonanie Under Pressure. Kto jeszcze zwrócił moja uwagę? Oczywiście Rufus. Ojciec z synem, na jednej scenie, na koncercie Queen. Niesamowity widok. Świetnie się uzupełniali. A ktoś kiedyś mówił, że nie ma nic gorszego niż solówka na perkusji – KŁAMCA.

Nie do końca jeszcze pogodzony z wyborem Lamberta na wokalistę, mimo wszystko, oceniam go bardziej pozytywnie niż negatywnie. Skoro już stało się i znalazł się na tej scenie, to myślę, że to, co robił, robił dobrze (oczywiście bezwzględnie poza WWRY). Czuł się dobrze na scenie, wnosił coś swojego i jako ‘nieznawca’ muzyki stwierdzam, że nienajgorzej też śpiewał. No i myślę, że popisał się przy okazji Who Wants to Live Forever. Odkąd ten utwór spadł ze szczytu na mojej liście TOP QUEEN, to dopiero teraz naprawdę poczułem coś więcej, jakąś głębie słysząc go.

Days Of Our Lives. Nie płakałem, ale Roger mnie zamurował, nawet jego głos wydawał mi się bardziej przyjemny niż zwykle. Jak posąg stałem patrząc na telebim, gdy pojawił się tam Freddie. Może to banalne jak na mnie, ale czułem, że przez chwilę był koło nas, koło tych 30 tysięcy ludzi, którzy głównie dla niego albo przez niego tutaj przyszli…

I co wreszcie? Solo Brian’a! Moment na który czekałem od chwili kupienia biletów, i na który czekam przy każdym koncertowym wideo. Genialne. Perfekcyjne. Niesamowicie czyste brzmienie. Jako, że się nie znam, ciężko opisać mi to słowami, ale gdybym tylko mógł… Naprawdę niepowtarzalne brzmienie. Szkoda tylko, że Brian tak mało śpiewał przez cały koncert… No i ten moment, kiedy podszedł do lewej (mojej lewej) strony. Tak dokładnie widziałem jego zmarszczki, a czupryna wydawała się 10 razy większa niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wiedziałem, czy robić zdjęcia, czy tylko patrzeć…

To, co jeszcze mnie zachwyciło to atmosfera podczas Radio GAGA. Tysiące otaczających mnie fanów, klaszczących w rytmie Gaga i pośród nich, gdzieś ja.

Bohemian Rhapsody, też dobrze zapamiętałem. Chyba śpiew tłumu przy okazji tego utworu, poza LOML oczywiście, wyszedł najlepiej. No właśnie, nie można nie wspomnieć o tym jakże niezwykłym akcencie Brian’a, kiedy to mówił po Polsku.. Magiczna i bardzo przyjemna chwila.

Aż wreszcie Queen zniknął ze sceny. Emocje wtedy sięgnęły szczytu. Ta nie pewność, czy wejdą teraz, czy może za dwie sekundy, przyspieszyć klaskanie, czy jeszcze nie… no co oni tam robią tak długo… Niesamowicie też to wyglądało na wideo z tyłu trybun. Złamaliśmy prawa fizyki, napięcie można było zobaczyć gołym okiem.

Gdzieś, przed koncertem słyszałem, że członkowie założą takie brzydkie, zielone koszulki Śląska Wrocław – Tylko Spike się odważył… a może nie było odpowiednich rozmiarów, albo błąd na koszulce… ciekawe, co się działo za kulisami.

Smutno mi się zrobiło, gdy oni wszyscy tak nagle wstali i sobie poszli. Tak jakby bez słowa, bez pożegnania, czułem niedosyt, myślałem, że jeszcze wrócą… Cóż, wszystko ma swój koniec.

Potem jeszcze, już w luzie, fotka na tle sceny i z fanem Queen (z Litwy, jak potem się okazało), który chciał zdjęcie z moją koszulką. Zrobiliśmy, ale zostało na moim aparacie… nie wiem, o co mu chodziło, ale było miło.

A potem to 30 tysięcy osób ze stadionu wsiadło do mojego tramwaju.

Pamiętam tylko ten specyficzny zapach fanów…

Queen Wrocław - zdjęcia znalezione


















Kilka zdjęć z koncertu Queen














fot. PAP/Aleksander Koźmiński
źródło: http://muzyka.onet.pl/galerie/queen-z-adamem-lambertem-we-wroclawiu,5182967,0,galeria-mala.html#photo12350889

niedziela, 8 lipca 2012

Setlista z koncertu Queen we Wrocławiu

Setlista:
Flash intro
Seven Seas Of Rhye
Keep Yourself Alive
WWRY Fast
Fat Bottom Girls
Don’t Stop Me Now
Under Pressure (Roger+Adam)
I Want It All
Who Wants To Live Forever
It’s a Kind of Magic (Roger)
Days Of Our Lives (Roger)
Love of my Life (Brian)
‘39 (Brian)
Dragon Attack
Drum Battle - Gtr Solo
Last Horizon

I Want To Break Free
Another One Bites The Dust
Radio Gaga
Somebody to Love
Crazy Little Thing Called Love
Show Must Go On
Bo Rap
---
Tie Your Mother Down(Brian)
WWRY
We Are The Champions

Kilka zdjęć z koncertu

Proszę fanów o nadsyłanie autorskich zdjęć na adres email: admin.admin@o2.pl wraz z podpisem autorskim i wyrażeniem zgody na opublikowanie na moim blogu. Zdjęcia na bieżąco będą pojawiać się na blogu. Dziękuję.








Proszę fanów o nadsyłanie autorskich zdjęć na adres email: admin.admin@o2.pl wraz z podpisem autorskim i wyrażeniem zgody na opublikowanie na moim blogu. Zdjęcia na bieżąco będą pojawiać się na blogu. Dziękuję.